Od razu przepraszam za to, że tak długo nie było rozdziału, ale niestety
nie miałam weny, a do tego miałam problemy z komputerem, na którym był już napisany pełny rozdział. :)
Ten będzie krótszy od ostatnich, ponieważ MUSIAŁAM skończyć w tym momencie i za to od razu przepraszam. :*
I znowu przypominam - jeżeli rozdział ci się spodobał ( albo nie spodobał :) )
To proszę o KOMENTARZ.
BO TO NAPRAWDĘ MOTYWUJE !!! <3
Miłego czytania :* ~ Dżulls.
____________________________________________
ANABELLE
Stałam
opierając się o czarne BMW i spoglądając w stronę hotelu. Byłam pierwsza z
moich przyjaciół. Zawsze starałam się być punktualna i szanowałam czas innych.
Przez drzwi wyszedł Jack mrużąc oczy z powodu niemiłosiernego słońca. Miał na
sobie bluzę mimo upału. Ja nadal nosiłam koszulkę Luke’a bo naprawdę mi się
spodobała. Spodnie przebrałam jednak na swoje jeansowe szorty.
- Ty już tu? – zdziwił się Jack kiedy podszedł.
- No raczej. Przecież umawialiśmy się na 14 tak? – uniosłam
brwi i założyłam ręce na piersi.
- Nie, Leo powiedział „o czwartej” nie o czternastej.
- Aaaa, no chyba, że tak. A ty co robisz? – zaciekawiłam
się.
-Stoję? – Jack wyszczerzył zęby – Szukałem cię.
- Bo?
- Boooo… - westchnął – Jesteś najnormalniejsza z nich
wszystkich.
Uśmiechnęłam
się i popatrzyłam na chłopaka.
- A to niby czemu?
Jack podrapał się po głowie i udał, że nad czymś myśli.
- Leo to pajac, Nico to cham, a Mia jest jakaś małomówna.
- Co? – prychnęłam – Nie znasz nas nawet doby i już masz
wyrobioną opinie? No nie powiem, schlebia mi, że jestem – tu zrobiłam palcami znak cudzysłowia –
najnormalniejsza z nich wszystkich.
- No tak jakby. – wzruszył ramionami.
Przewróciłam oczami. Odrzuciłam włosy na plecy i poszłam w
stronę hotelu.
MIA
- Halo
halo! Co to za zbiegowisko?
Luke
właśnie wszedł do pokoju, w którym siedziałam razem z resztą chłopaków. Nie
mogliśmy się nagadać, bo za niecałe 2 godziny mieliśmy się rozstać.
Planowaliśmy już następne spotkanie po skończeniu misji.
- Może byś się do nas dołączył, a nie gdzieś się szwędasz? –
zaproponowałam.
Popatrzył
na mnie swoimi jasnoniebieskimi oczami, w których widziałam zaniepokojenie.
- Chodź na chwilę, Ash chce z tobą porozmawiać.
W tej
chwili posłałam zdziwione spojrzenie Leonowi, którego mina zrzedła. To był
błąd. Przecież on o niczym nie wiedział. Niepotrzebnie mu cokolwiek wczoraj
mówiłam.
- Co chce? – spytałam brata.
Luke
wzruszył tylko ramionami i uchylił zachęcająco drzwi. Wstałam z wahaniem i
wyszłam na korytarz. Na końcu, na kanapie siedział Ash, ze spuszczoną głową.
Spojrzałam szybko na Luke’a, ale ten tylko pokręcił głową i szepnął, że zostawi
nas samych. Kiedy wszedł z powrotem do pokoju, odwróciłam wzrok w stronę Asha,
który w tej chwili gapił się na mnie.
Ruszyłam
w jego stronę niepewnym krokiem. W sumie… po co ja się tak przejmuję? Ja sobie
nie dam rady? Pfff…
Usiadłam
na drugim końcu kanapy i spojrzałam na chłopaka.
- Co chcesz? – zapytałam hardym tonem.
Wyglądał
na smutnego. Ale coś było nie tak bo…
- Przeprosić.
- Hmm… okej?
…nie czułam żadnej skruchy z jego strony.
- Może trochę się pospieszyłem… - na jego twarzy pojawił się
uśmieszek – Ale podobało ci się to, prawda?
W tej
chwili otworzyłam usta oburzona. Wyglądałam pewnie jak ryba, bo próbowałam coś
powiedzieć, ale nie mogłam nic z siebie wydusić. Ashton tylko się zaśmiał i
pokręcił głową.
W tej
chwili wstałam z zamiarem powrotu do pokoju, ale kiedy chłopak się odezwał
stanęłam jak wryta.
- Chcesz coś zobaczyć? -
również podniósł się z kanapy.
Odwróciłam
się w jego stronę. Nie wiedziałam co jeszcze wymyśli.
- Pamiętasz to zdjęcie, które nam wczoraj zrobiono? Zdążyłem
je zapisać, zanim Michael usunął je z konta tej dziewczyny.
Wyjął
iPhona z kieszeni i włączył to zdjęcie. Pomachał nim przed moją skamieniałą
twarzą.
- No i co? I tak zaraz wyjeżdżam, więc co ci to da, że je
gdzieś wstawisz? – prychnęłam.
Ale on
nie przestawał się uśmiechać. Wyszukał coś w telefonie i ponownie mi go
pokazał.
Kiedy
zobaczyłam co widnieje na ekranie, odskoczyłam. Po chwili jednak chciałam
złapać telefon, ale miałam zbyt wolny refleks. Ashton natychmiast zablokował go
i schował do tylnej kieszeni. Nadal się śmiał. Złapał mnie z rękę i
przygwoździł do ściany. Znowu. Tym razem zakrył mi usta i unieruchomił nogi,
tak, że nie mogłam się ruszyć.
- Jest tylko jeden sposób, żebym usunął to zdjęcie. –
wysyczał.
Zamknęłam
oczy. Byłam zupełnie bezradna, nie mogłam się ruszyć. Nagle usłyszałam ciche
skrzypienie drzwi. Otworzyłam oczy z nadzieją, ale nikt nie wyszedł z pokoju.
Ashton nawet tego nie zauważył.
- A teraz, zdejmę ci rękę z ust, ale nie krzycz, bo inaczej
to drugie zdjęcie od razu trafi do Internetu.
Pokiwałam
lekko głową. Szarpnięciem odwrócił mnie tyłem do siebie i zaczął pchać w stronę
swojego pokoju… Nagle zorientowałam się co on ode mnie chce. Spróbowałam się
wyrwać, ale on nadal trzymał mnie za nadgarstki. Odwróciłam się w stronę
pokoju, gdzie byli wszyscy i krzyknęłam imię, które pierwsze przyszło mi do
głowy.
- LEO!
Ashton
natychmiast zakrył mi usta, i mocniej przytrzymał ciągnąc w przeciwną stronę.
Po moim policzku spłynęła łza.
Usłyszałam
trzask drzwi i poczułam jak Ash sztywnieje. Spogląda w tył, ale nagle puszcza
mnie, i zatacza się w bok. Szybko otarłam łzę z policzka i odwróciłam się.
Zobaczyłam, że Leo stoi naprzeciwko Asha, który trzyma się za szczękę.
Po
chwili Ash oddał mu i oboje zaczęli się szamotać. Nawet nie zorientowałam się
kiedy Obydwoje leżeli na podłodze, a Leo siedział na Ashtonie mając widoczną
przewagę. No jasne, przecież był herosem. Mimo, że drobniejszej budowy, był
silniejszy od normalnego chłopaka.
Po
chwili z pokoju wybiegła reszta. Wyzwiska chłopaków pewnie słychać było w całym
hotelu. Chwilę stali osłupiali, ale zaraz Luke, Nico i Calum podbiegli
rozdzielić chłopaków,a Michael złapał
mnie za rękę.
- Co się stało? – spojrzał na mnie poważny co bardzo rzadko
mu się zdarzało.
Pokręciłam
tylko głową i potarłam czerwone nadgarstki. Spojrzał w dół i mruknął jakieś
przekleństwo po czym podszedł do już stojącego Asha, którego trzymał Luke. Przyłożył
mu pięścią w twarz, jakby tego było mało.
- Ej! – krzyknął Luke.
- Należało mu się. – syknął Leo przez zęby.
Wymienili
z Michaelem znaczące spojrzenia.
- Co się stało? – spytał zdezorientowany Calum.
Michael spojrzał na niego i powiedział tylko:
- Kelsey.
Calum otworzył szeroko oczy i
zgromił Asha wzrokiem. Luke szybkim ruchem popchnął go na ścianę, a chłopak
jęknął. Z jego nosa leciała krew i miał czerwone pręgi na twarzy. Nie patrzył
na nikogo.
- Powaliło cię człowieku?! Znowu?! – darł się Luke.
Pomyślałam, że na pewno ktoś zaraz przyjdzie. – I to jeszcze moja siostra?!
Znasz ją od małego! Jesteście prawie jak rodzeństwo!
Złapał
się za głowę a po chwili opuścił ręce. Odwrócił się i z wściekłością uderzył
Asha w brzuch.
Nie
zorientowałam się nawet, kiedy obok mnie znaleźli się Leo i Nico. Nico
przytulił mnie do siebie, a Leo złapał za rękę. Czułam jego wściekłość. Czułam
też, że obydwum chłopakom na mnie zależy i chcieliby mnie chronić.
Chłopaki
z zespołu stali wokół Asha.
- Tego już za dużo. – powiedział Calum.
- Miałeś już się ogarnąć! Obiecałeś, że to nigdy się nie
powtórzy do cholery! – darł się Luke.
- Mam już tego dość! – krzyczał Michael. – Wylatujesz z
zespołu!
Ash
spojrzał na niego oniemiały.
- Nie możesz…
- Mogę! Kurwa mogę! I chłopaki na pewno w stu procentach
mnie popierają! Skończyliśmy trasę. Znajdziemy sobie innego perkusistę! – po
tych słowach podszedł do mnie i z zatroskaną miną spytał czy nic mi nie jest. Pokręciłam przecząco głową
- A teraz zjeżdżaj nam z oczu. Nikt cię więcej nie chce tu
widzieć. – powiedział Luke.
Zakręcił
mi się w głowie, ale Nico mnie podtrzymał. Powiedział coś Leonowi na ucho, a
ten kiwnął głową twierdząco.
- Chodź, wyjdziemy na świeże powietrze. – powiedział spokojnie Leo i pociągnął mnie w
stronę windy, a ja ruszyłam bez żadnych oporów, żeby nie patrzeć już na tego
dupka.
LEO
Mia
była blada jak trup, bałem się, że mi tu zaraz zemdleje. Uwiesiła się na moim
ramieniu jak tonący na desce. Jeju, czemu ta winda nie może jechać szybciej.
Dziewczyna
uniosła wzrok na moją twarz.
- Strasznie wyglądasz.
- Dzięki za komplement. – uśmiechnąłem się, ale jej nie było
do śmiechu.
Dotknęła
mojej rozciętej wargi kciukiem, a ja syknąłem. Potem delikatnie odgarnęła mi
włosy. Lepiły się od krwi bo miałem pękniętą brew.
Po
chwili drzwi się otworzyły i wyszliśmy z metalowego pudełka. Z naprzeciwka szła
Anabelle.
- Jezu Leo, co ci się stało? - podbiegła do mnie i dotknęła mojej twarzy.
- Nic, nieważne, idź na górę. – te trzy ostatnie słowa
powiedziałem dobitnie patrząc na nią znacząco.
-A.. a tak. – pokiwała głową, rzuciła nam ostatnie
spojrzenie i popędziła na górę.
Wyszedłem
na dwór, gdzie pogoda się pogorszyła. Słońce schowało się za chmurami i zaczęło
kropić. Powietrze zrobiło się zdecydowanie chłodniejsze. Usiadłem z Mią na
schodach i spojrzałem w jej zielone oczy.
- Hej, powiesz mi co się tam wydarzyło? – złapałem ją za
rękę zachęcająco.
- Ash ma zdjęcie… na którym się całujemy… znaczy on mnie
pocałował… i taka dziewczyna zrobiła nam je… no i wrzuciła do Internetu… ale
Michael je potem usunął… ale Ash je zapisał… no i on ma jeszcze jedno zdjęcie…
- w tej chwili przerwała i spojrzała na swoje dłonie.
- Co? Jakie? – zapytałem.
Ona
tylko schowała twarz w dłoniach, ale nie płakała.
- Moje… musiał mi je zrobić jak się wczoraj przebierałam. –
wybełkotała.
- Co?!- chciałem wstać, żeby ponownie iść zlać Asha, ale Mia
mnie powstrzymała.
- Nie. - pociągnęła mnie za rękę, żebym ponownie usiadł. –
Leo płoniesz.
Spojrzałem
na swoje dłonie. No tak, stanęły w ogniu ale się nie dziwiłem. Potem coś sobie
przypomniałem.
- Ale… co on od ciebie chciał?
- Nie wiem… - powiedziała beznamiętnym tonem i odwróciła
wzrok.
Po
chwili skojarzyłem fakty i mnie zamurowało.
- O bogowie Mia! – nie patrzyła się na mnie. – To już wiem
dlaczego chłopaki tak zareagowali. Ej, popatrz na mnie.
Nie
odwróciła głowy. Złapałem ją z podbródek i skierowałem w swoją stronę.
- Hej, nie martw się. – posłałem jej pocieszający uśmiech.
Wyglądała
tak marnie, że aż serce się krajało. To zupełnie od niej nie pasowało. Nie wiem
czemu to wydarzenie tak podburzyło jej pewność siebie, ale tak nie powinno być.
Jej twarz był bez wyrazu.
Cmoknąłem
Mię w usta i ponownie popatrzyłem na jej dziecięcą twarz. Zupełnie nie
zareagowała. Wiedziałem, że później będę tego żałować, ale znowu się do niej
zbliżyłem. Delikatnie ją pocałowałem, ale tego nie odwzajemniła. Jednak po
chwili objęła mnie za szyję i przycisnęła swoje wargi do moich. Zabolało,
syknąłem.
- Przepraszam. – chciała się odsunąć, ale jej nie
pozwoliłem.
- Nie szkodzi – powiedziałem i znowu ja pocałowałem.
Nie
wiem ile to trwało, ale zdecydowaliśmy, że lepiej już wrócimy do przyjaciół.
Kiedy wstaliśmy, Mia poszła przodem. Jednak dogoniłem dziewczynę i złapałem za
rękę. Ścisnąłem ją pokrzepiająco. Ona nawet na mnie nie spojrzała ale
widziałem, że delikatnie się uśmiechnęła.
ANABELLE
Kiedy
dowiedziałam się co się stało, o mało nie spadłam z krzesła. Chłopaki
powiedzieli, że raz już wydarzyła się taka sytuacja i mieli kryzys w zespole, ale
postanowili Ashtonowi dać drugą szansę. Tym razem naprawdę go wywalili.
Teraz
siedziałam w samochodzie na miejscu pasażera i machałam do nich uśmiechając się
na pożegnanie. Byli wszyscy oprócz Asha. I bardzo dobrze. Żal mi było się z
nimi rozstawać, ale przecież nie mogliśmy tu dłużej zostać. Musieliśmy dojechać
do kolejnego miasta zanim się do końca ściemni.
Na
sobie miałam nadal koszulkę Luke’a, którą pozwolił mi zachować „żebym o nim
pamiętała”. Uśmiechnęłam się na tę myśl.
Kiedy
byliśmy w połowie drogi, obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam , że Mia śpi,
oparta na ramieniu Nica. Ten również miał zamknięte oczy, ale bawił się swoimi
palcami, więc wiedziałam , że nie śpi. Jack wpatrywał się z zamyśleniem w okno.
Kilka
godzin później dotarliśmy do jakiegoś przydrożnego motelu na jakimś odludziu.
Wokół niego rósł gęsty las.
Była
już jakaś 20 więc nie budziliśmy Mii, a Leo zaniósł ją do jednego z pokoi,
które wynajęliśmy. Niestety były one jednoosobowe, więc musiałam spać sama.
Warunki oczywiście nie były takie jak w hotelu, który zajmowaliśmy z chłopakami
z zespołu, ale nie było tu tak źle.
Kiedy
zapadł już zmrok, wyszłam na zewnątrz, żeby się przewietrzyć. Postanowiłam
przejść się po lesie i przemyśleć parę spraw.
Oparłem głowę o pień drzewa i zamknąłem oczy. Tylko w
ciemności czułem się naprawdę dobrze. Schowałem ręce do kieszeni moich czarnych
jeansów. Nagle poczułem, że coś w nich jest. Wymacałem jakieś kartki papieru.
Nie, to były zdjęcia. Wyjąłem je i przyjrzałem się im. Jak mogłem o nich
zapomnieć.
Otworzyłem
oczy i westchnąłem. Bianca, Percy i Will. Co sprawiło, że udało mi się o nich
nie myśleć? No tak… ta dziewczyna. Cały czas miałem ją w głowie. Pogładziłem
twarze osób na zdjęciach. Nagle za plecami usłyszałem szelest.
- Nico?
Chciałem z powrotem włożyć obrazki do kieszeni.
- Nie chowaj. – usłyszałem.
Jej niebieskie oczy błyszczały w ciemności. Trzymała ręce
przed sobą. Trzęsła się. Była ubrana jedynie w koszulkę bez rękawów i szorty.
Usiadła obok mnie powoli i wyjęła mi z dłoni zdjęcia. Brązowe włosy opadały jej
na twarz.
- Kto to? – spojrzała na mnie.
Otrząsnąłem się i zabrałem jej podobizny bliskich mi ludzi.
- Nieważne. – mruknąłem i odwróciłem wzrok.
Anabelle podciągnęła kolana do siebie i objęła nogi rękami. Po
chwili ciszy odezwała się.
- Czemu ty mnie tak nie lubisz?
Wypuściłem głośno powietrze. Spojrzałem na dziewczynę.
Wpatrywała się we mnie ogromnymi oczami.
- Lubię.
- To czemu tak się zachowujesz? – zapytała cicho.
- Przykro mi, nie mogę inaczej. – odwróciłem wzrok. W oddali
było słychać pohukiwanie sowy.
- Nico… czemu? Pozwól mi zrozumieć. – powiedziała już
bardziej natarczywym tonem.
Miałem już dość tych pytań.
- Nie zrozumiesz. – warknąłem i wstałem.
Ona również wstała i nie pozwoliła mi odejść. Patrzyła na
mnie surowo.
- Nico, proszę.
- Przestań dobrze?! Mam swoje powody! – teraz już
krzyczałem.
Złapała mnie za rękę.
- Pozwól mi zrozumieć. Nico, błagam cię. Tak niczego nie
rozwiążesz!
Wyszarpnąłem dłoń z jej uścisku. Na jej twarzy malowało się współczucie.
- Niczego nie zrozumiesz. – wysyczałem przez zęby - Nie przeszłaś tego co ja. Nie widziałaś takich
rzeczy jak ja. Nie straciłaś tylu bliskich! – darłem się tak głośno, że pewnie
z kilometra można mnie było usłyszeć - Nie wiesz co to znaczy cierpieć! Jesteś tylko
małą idiotką, która nie wie co to prawdziwy ból! Próbujesz bawić się w
cholernego psychologa i udajesz współczucie, dla takiej ofiary jak ja!
Od razu pożałowałem tych słów. Bella stała nieruchomo. Jej
twarz nie wyrażała żadnych emocji. Turkusowe oczy były puste. Myślałem, że ta
chwila trwa całą wieczność. Jakby czas stanął w miejscu.
- Masz rację… - wyszeptała tak cicho, że prawie nie
usłyszałem.
Patrzyłem na nią osłupiały.
- Co? - podszedłem krok bliżej.
- Masz rację. Jestem mała kretynką, która nie przeszła tyle
co ty. Dobrze, zgadzam się. – powiedziała teraz stanowczym głosem. – A teraz
tak jak prosiłeś, pójdę sobie i zostawię cię z twoimi problemami.
Odwróciła się na pięcie i pewnym krokiem poszła przed siebie
w gęsty las. Byłem zbyt oszołomiony, żeby się ruszyć.
__________________
Komentować! :* kocham was <3